czwartek, 10 stycznia 2013

Praktyki zawodowe. Jak to z nimi jest?

Witam :)
Temat notki miał być nieco inny bo paznokciowy ale że rozładowała mi się bateria od aparatu i muszę czekać aż się naładuje... (niestety ani aparat w telefonie ani inny aparat nie odda koloru lakieru :) postanowiłam napisać co nieco o praktykach zawodowych.
Jak wiecie, lub nie wiecie, chodzę do szkoły policealnej na kierunek technik usług kosmetycznych. W drugim semestrze mam 4 tygodnie praktyk które sama muszę znaleźć bo szkoła ich nie zapewnia. Mieszkam w małej miejscowości ok 35 km od najbliższego miasta w którym mam zajęcia. Postanowiłam szukać praktyk bliżej siebie no i w kilku miejscach powiedziano mi, że nie ma takiej możliwości, ale na szczęście znalazł się zakład, gdzie właścicielka zgodziła się mnie przyjąć. Blisko, bo 4 km od mojego miejsca zamieszkania. Nie wiem, czy ogólnie przyjmują czy tylko dlatego że właścicielka zna się z moją mamą i z grzeczności to zrobiła :) ale mimo wszystko cieszę się, że nie będę musiała codziennie dojeżdżać 40 km na praktyki... Z tego co się orientuję sporo dziewczyn z mojej grupy nie jest w stanie znaleźć zakładu, który by zgodził się je przyjąć... Właścicielka salonu, która mnie przyjęła ma raczej luźne podejście do tego, powiedziała, że kiedy będę mogła to żebym przyjeżdżała popatrzeć jak się co robi. Mam nadzieję że po jakimś czasie da mi zrobić jakiś mały zabieg. :)  I tak moim zdaniem praktyki powinny wyglądać... żeby zdobyć umiejętności praktyczne w zawodzie. Ale niestety nie zawsze tak jest.
Fryzjerzy mają nieco gorzej, wiele osób nie chce być obcinane przez praktykantkę. Zresztą, sama bym pewnie nie chciała :) ale w końcu na kimś ona musi się nauczyć prawda?
W salonie gdzie często obcina się moja mama bardzo często są praktykantki. Jedna, dwie, trzy... i co one robią? Sprzątają. Dobrze, rozumiem, po wykonanym strzyżeniu trzeba posprzątać ale one nie robią nic innego tylko sprzątają. M.in. właścicielka założyła w salonie gres. Co jakiś czas trzeba go impregnować żeby brud tak nie przywierał itp... ale do rzeczy. Przy ostatniej wizycie mojej mamy tam, byłam z nią i co zobaczyłam? Wszystkie trzy jeździły "na szmacie" na kolanach, każda ze ścierą szorowała podłogę kilka razy...! Moim zdaniem to przesada! Czego ta dziewczyna może się nauczyć? Jak sprzątać? Szkoda mi ich było ale co mogę zrobić... Skończą praktyki jedne dziewczyny to właścicielka przyjmie kolejne i ma darmowe sprzątanie na okrągło. :/
Ale nie wszędzie tak jest :) moja cioteczna siostra również ma praktyki w zakładzie fryzjerskim i nie narzeka wręcz przeciwnie, z początku przyglądała się a teraz sama obcina, czesze... Właścicielka powiedziała jej że jest z niej zadowolona i po skończeniu szkoły jeśli będzie chciała może tam pracować...
 Dlatego jeśli mieszkamy w mieście i mamy jakiś wybór najlepiej popytać kogoś kto miał już tam praktyki jak to wygląda w danym salonie... Myślę, że praktyki to może być coś na prawdę fajnego, jeśli ktoś lubi kierunek na który poszedł no i nie będzie zmuszany jedynie do sprzątania :) Można zobaczyć jak to wszystko wygląda ,,od kuchni,, ja swoje zaczynam może już od następnej soboty, na pewno podzielę się wrażeniami!

A jak to wyglądało u Was? Odbywałyście praktyki zawodowe? Czy może widziałyście gdzieś, jak to wygląda? Piszcie, chętnie poczytam! A ja wracam do pisania ostatniej już pracy semestralnej :) Buziaki ;*

7 komentarzy:

  1. ja powiem tak dziś bez znajomości trudno załatwić cokolwiek ;) ja miałam praktyki w szkole ( jestem nauczycielem ) tylko dzięki znajomej z osiedla ale u mnie to wyglądało inaczej- robiłam wszystko- prowadziłam lekcję, pomagałam dzieciom, uczyłam literek, cyferek, uzupełniałam zeszyty, wystawiałam oceny :) to zależy na jaką osobę prowadzącą się trafi i na co Ci pozwoli :) ale się rozpisałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się co do tych znajomości ;) ale to też jest tak że na praktykach w szkole raczej się krzywdy dzieciom nie zrobi ;) a fryzjerka już może np. kogoś źle obciąć (nie mówię że doświadczona fryzjerka robi to idealnie) ale wtedy są pretensje że to praktykantka to się nie zna na tym co robi... zresztą, ludzie mają podejście "nie dam na sobie robić eksperymentów" :)

      Usuń
  2. Miałam etap w swoim życiu gdy również zdecydowałam się na fryzjerstwo i głownie przez praktyki zrezygnowałam z tej drogi. Masz rację, to co się dzieje w salonach i to jak pracownice traktują uczennice woła o pomstę do nieba. Opinia o salonach jest często mylna bo mi udało się mieć je w studiu fryzjerskim należącym do rodzinki bardzo znanej w Polsce fryzjerki. Ekskluzywny salon a to co działo się 'za kulisami' kompletna porażka. Można by opowiadać godzinami jak fryzjerzy z 'lepszej półki' robią klientki w ch... bambuko. To co teraz potrafię, nauczyłam się metodą prób i błędów poza praktykami. Nikomu nie polecam wejść na tą drogę, chyba że ktoś ma mocne nerwy i pozwala na pomiatanie sobą. Ja straciłam czas i nerwy, ale jak to mówią - człowiek uczy się na błędach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje wykształcenie nie w tym kierunku... . A praktykantki powinny się uczyć, a nie latać non stop na szmatach. Dawniej, gdy bywały u mojej fryzjerki zawsze mnie pytały czy życzę sobie, ale na mnie się uczyły pod okiem fryzjerki i nigdy nie miałam nic przeciwko. Bo w końcu muszą się jakoś nauczyć! A że fryzjerka wszystko koordynowała - OK:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Praktyki wspominam i dobrze i źle. W technikum o profilu hotelarskim siedzi się w hotelach, w restauracjach, recepcjach, w dziale marketingu no i uwaga - najwięcej sprzątając :D, bo to przecież najtrudniejsze ;P. Rzadko w innych działach dadzą coś zrobić, innego niż wycinanie albo zginanie zaproszeń ;p W zależności od środowiska w jakie sie trafia albo jest przyjemnie albo po prostu się męczy :) Wiadomo, praktykanci to przyszłe zagrożenie dla aktualnych pracowników :)...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja swoje praktyki kosmetyczne w studium robiłam już prawie 4 lata temu i pomimo mieszkania w stolicy gdzie salony są na każdej ulicy i to czasami po kilka muszę zaznaczyć ze było ciężko je znaleźć. Osobiście przez 3 miesiące jeździłam po salonach i pytałam czy mnie wezmą. Szczęściem tylko trafiłam na salon dodam że na drugim końcu miasta który pozwolił mi na praktyki. I trafiłam super bo nauczyłam się bardzo dużo, po praktykach nawet tam pracowałam jakiś czas więc spoko ale moje koleżanki nie miały tyle szczęścia i albo tylko sprzątały albo im ktoś podpisał karty praktyk po znajomości. Niestety będąc teraz na studiach zauważyłam że dziewczyny nie miały nawet ochoty chodzić na praktyki i tylko sobie załatwiały podpisy - współczuję im szczerze bo praktyki nie mają wcale a i teorii też nie. Bardzo bym powiedziała modne i częste stało się pobieranie opłat przez salony które wypełniały tylko karty za studentki. To już dno żeby salonowi płacić za podpis a nawet nie spędziło się tam chwili. Porażka... Ale cóż w przypadku praktyk trzeba być wytrwałym i szukać miejsca gdzie można choć coś podpatrzeć. Karolina

    OdpowiedzUsuń
  6. Przypomniałaś mi jak kilka miesięcy temu fryzjerka (notabene nie do końca doświadczona) wspominała o tym samym ... Podejrzewam, że na mnie nadal się uczyła. Nic to, tylko szkoda mi się jej zrobiło, nie wyobrażam sobie żeby ktokolwiek rzucał mi takie kłody ppod nogi w drodze do wymarzonego zawodu.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania i obserwowania mojego bloga :)
Z reguły odwdzięczam się tym samym, proszę jednak o zostawianie adresu bloga bo nie zawsze da się go odnaleźć ;p
Spamy nie są mile widziane.!

Buziaki ;*